NOC W MOTELU InCube
część czwarta
Photo "The hunt is on" by Ewa Dudkiewicz, Poland 2016 |
2:30
Noc była chłodna i cicha. Nieznajoma wolnym krokiem oddalała się od swojego miejsca noclegu. Oddychała spokojnie i rytmicznie rozglądając się w poszukiwaniu kamer lub pamiętliwych spojrzeń nieplanowanych świadków jej spaceru. Nim zbliżyła się do domku numer dwanaście, upewniła się, że wyeliminowała wszystkie możliwe zagrożenia. Dokładność, opanowanie i ostrożność gwarantowały jej wolność. Musiała zachowywać się tak, jak za pierwszym razem, w tamtym motelu, gdzie w ręku trzymała siekierę, a serce chciało uciec z jej piersi. Stare narzędzie zbrodni leżało na dnie jakiegoś jeziora. Na dzisiejsze polowanie wybrała nóż myśliwski. Z podpisu w księdze meldunkowej wywnioskowała, że kolejną ofiarą stanie się kobieta, więc miała nadzieję, że sięgnęła po odpowiednie narzędzie.
Bez pośpiechu okrążyła domek. Z wyczuciem podważyła niedomknięte okno po lewej stronie od drzwi wejściowych. Chwilę później była już w środku. Wszystkie budynki miały ten sam układ pomieszczeń i nie powinna się była o nic potknąć. Na wszelki wypadek, stała nieruchomo przyzwyczajając oczy do ciemności. Kiedy zaczęła rozróżniać kontury, prawie bezszelestnie, krok za krokiem, ruszyła wzdłuż ścian w kierunku sypialni.
Nie dostrzegła mrugających czerwonych diod ukrytych pod listwami przy framugach okien. Małe, czujne kamery obserwowały każdy jej ruch. Tak jak wcześniej w jej domku, tak i tu, śledziły rozwój akcji, przesyłając sygnał wizji na monitory, przed którymi siedział mężczyzna w ciemnych jeansach. W skupieniu wpatrywał się w ekran, pozwalając sobie na mały uśmiech tylko wtedy, gdy odwracał głowę i ukradkiem spoglądał na aparat telefoniczny.
Nie dostrzegła mrugających czerwonych diod ukrytych pod listwami przy framugach okien. Małe, czujne kamery obserwowały każdy jej ruch. Tak jak wcześniej w jej domku, tak i tu, śledziły rozwój akcji, przesyłając sygnał wizji na monitory, przed którymi siedział mężczyzna w ciemnych jeansach. W skupieniu wpatrywał się w ekran, pozwalając sobie na mały uśmiech tylko wtedy, gdy odwracał głowę i ukradkiem spoglądał na aparat telefoniczny.