Night in the InCube Motel /part I/

NOC W MOTELU InCube 

część pierwsza


- jedziesz szukać przygody?
- nie, myślę, że ona sama mnie odnajdzie…

Photo "InCube Motel" by Ewa Dudkiewicz, Germany 2015

- Nic dziwnego. Diabeł dba o swoich. 
John Flanagan, Najeźdźcy

 

23:41 

Zjazd numer siedem. To ten! W strugach deszczu, nad którymi wycieraczki już dawno straciły panowanie, dostrzegła napis w ostatnim momencie, aby można było wykonać jakikolwiek manewr. Nie zmieniając biegu, tylko ściągając nogę z gazu, zerknęła we wsteczne lusterko swojego wysłużonego Mondeo, rocznik '93. Ruch kierownicą w prawo i auto posłusznie poddało się zmianie pasa. Po chwili, z mniejszą prędkością, opuściła autostradę wtapiając się w pejzaż ciemnej, deszczowej nocy. 
Podróż trwała już dwunasty tydzień, a przed nią jeszcze kolejne miesiące, gdy zza szyby samochodu będzie przyglądać się mijanym krajobrazom, ludziom, budynkom. Jednak to nie zielone pola czy perełki architektury skłoniły ją do spakowania ubrań do czarnej walizy i wyruszenia w drogę. Nie rozglądała się w poszukiwaniu piękna przyrody, zachodów słońca czy cieni rzucanych na szosę przez równo stojący szpaler drzew. Spoglądając we wsteczne lusterko sprawdzała, czy nie ściga ją policja, straż graniczna lub jakakolwiek armia stróżów prawa i mścicieli sprawiedliwości. Dała im powód. Sprowokowała, i teraz, już nie miała odwrotu. 

Nieznajoma doświadczała dziwnego uczucia podróży poza czasem i przestrzenią. Przygody wykraczającej daleko za horyzont ludzkiego rozumu i świata uczuć. Wyglądała normalnie, zachowywała się zwyczajnie. Lubiła się uśmiechać, rozmawiać, żartować i rozmyślać o zabijaniu. Ostrze brzytwy, chirurgiczny lancet, Beretta 92FS, a może cienka, stalowa linka? Jak to zrobi? Zakradnie się nocą do samotnie stojącego domku, po cichu wejdzie do sypialni, podejdzie do łóżka, w którym przewraca się na drugi bok nieświadoma zagrożenia ofiara. Zatrzyma się tuż przy krawędzi posłania dotykając kolanami luźno zwisającej kołdry. Odsłonięte kotary w oknach wpuszczać będą delikatną poświatę księżyca. Myśliwy, zwierzyna i... Tak wyglądała sceneria z marzeń o pierwszym razie. W rzeczywistości, trzymała oburącz rękojeść siekiery rozłupującej w rozmiarze XXL, a dłonie drżały jej tylko chwilę. Wdychając ostro powietrze wzięła zamach i skupiona, zlana zimnym potem, z impetem wodospadu trafiła w głowę. Trzask pękającej czaszki wydał się głośny niczym grzmot. Zapamiętała, że krew w świetle księżyca nie wyglądała tak pięknie, jak o niej marzyła. Nic nie było tak cudowne, zabójczo bajeczne i wyrachowane. Morderstwo w piątym tygodniu podróży. Zwykła masakra w domku motelowym, za którą grozi kara, jednak ona wciąż pozostawała wolna. Nikt ją nie zatrzymał, nie skuł i nie prowadził na szafot. Udało się przetrwać i dlatego, musi zrobić to ponownie. Lepiej, doskonalej, z polotem, finezją i nieskończoną wyobraźnią. Zostanie artystką na krwawym szlaku zbrodni. Nikt i nic ją nie zatrzyma. Armia psychiatrów latami będzie debatować, dlaczego to robiła. Idioci i tchórze! Wysnują głupie teorie o chorej osobowości, trudnym dzieciństwie i mrocznych żądzach. A wystarczyłoby, aby weszli po cichu do mieszkania obcego człowieka i poczuli wszechświat, dotykając kolanami jego pościeli. 

Wsłuchując się w aranżację Karen Souza do piosenki "Do You Really Want to Hurt Me", nieznajoma intensywnie wypatrywała świecącego neonu, jak zbawienia dla zbłąkanego wędrowca. Po którymś kilometrze krętej drogi dostrzegła coś, co mogło być jasną reklamą miejsca noclegowego. Witamy w InCube. Śpij spokojnie - my czuwamy, głosił napis. To się okaże, bąknęła pod nosem, parkując przy ciągu domków, który pierwszy dumnie nosił miano RECEPCJA. 
Z satysfakcją przekręciła w stacyjce kluczyk do pozycji pionowej i sięgnęła po otwarty plecak, wcześniej niedbale rzucony na tylne siedzenie. Odruchowo sprawdziła jego zawartość - pudełko szczelnie otulone czarną folią, bezpiecznie leżało na spodzie. Zamknęła metalowy suwak i spojrzała przez przednią szybę swojego samochodu. Deszcz nie atakował już wściekle, pozostała tylko zwykła, odpychająca mżawka, zza której nieśmiało wyłaniał się neonowy szyld. Może mają idiotyczną nazwę i hasło reklamowe, może w łazience zabrakło ręczników, ale to są nieistotne szczegóły. Detale dodające uroku. Poczuła, że ten motel będzie idealnym numerem dwa na jej liście. 
Otworzyła drzwi Forda. Siedząc na fotelu kierowcy, zakładając skórzane rękawiczki i czapeczkę z daszkiem, głęboko wciągnęła w płuca zimne, ale orzeźwiające powietrze. Chyba trochę zbyt agresywnie i za szybko, bo wysiadając z samochodu krztusiła się i przeklinała swoje pomysły. 

Szklane drzwi do recepcji z wywieszoną wewnątrz tabliczką PCHAĆ same powiedziały, co ma zrobić dalej. W holu panowała przyjemna atmosfera. Dwa rzędy sufitowych lamp dawały ciepłą poświatę żółtego światła. Potężny zaś kontuar z drewna bukowego nadawał temu pomieszczeniu nieokreśloną formę ważności. Na ścianach kilka fotografii dziwnych, chyba baśniowych postaci, nie do końca tak przyjemnych, jakby mogło wydawać się ich autorowi. Prawdopodobnie reprodukcje obrazów naćpanych malarzy, pomyślała uśmiechając się ironicznie. 
- Dobry wieczór. Witamy w motelu InCube. Młoda dziewczyna, nie wyglądająca więcej niż na dwadzieścia lat wyszła z zaplecza, przyjmując wyuczoną postawę recepcjonistki. 
- Dobry wieczór, nie mam rezerwacji, tylko nadzieję, że wynajmę u was pokój.
- Na jak długo? Chcąc odpowiedzieć, przyjezdna spojrzała odruchowo na owalny zegar w kształcie oka, wiszący nad wejściem na zaplecze. Była 1.04. Tej nocy nie zostało już za wiele.
- Tylko na dzisiejszą noc. 
- Nie zostało już jej za wiele – wyrecytowała dziewczyna, jakby czytając w myślach. Proszę wypełnić formularz, a ja zaraz podam klucze. 
- Czy mogę prosić o szklankę wody? Trochę słabo się czuję - zagadnęła nieznajoma, znacząco pochrząkując. 
- Tak, zaraz przyniosę. Kierownik właśnie przywiózł kilka zgrzewek mineralnej, niegazowanej. 

Recepcjonistka ociężałym krokiem pomaszerowała na zaplecze. W tym czasie, jej rozmówczyni pochyliła się nad kontuarem koncentrując wzrok na otwartej księdze meldunkowej. Domek, w którym miała spędzić kilka najbliższych godzin był przedostatnim ze stojących w szeregu. Powoli prowadziła swoje Mondeo pod właściwy adres. Jadąc bez świateł, przyglądała się mijanym budynkom. Szczególnie interesowały ją te, które były zamieszkane. Drzwi numer 3, 9, 12, 18, 22, 29 i jej…31. Zaparkowała samochód tuż przed wejściem. Zabrawszy plecak i walizę podróżną, już bez zbędnych hałasów, sforsowała kluczem liche drzwi. W środku przywitała ją miła niespodzianka. Pokoik był mały, ale czysty z dużym, dwuosobowym łóżkiem nakrytym zielonkawo-złotą narzutą. Na niej dumnie spoczywały dwa białe, puszyste ręczniki, szlafrok złożony w kostkę i mydełko w papierowym opakowaniu z nazwą hotelu. Telewizor nie zachwycał wielkością, ale działał bez zarzutu. Sięgnęła po pilot wybierając program przyrodniczy na kanale National Geographic. Z ekranu spoglądał kameleon. Teraz należę do waszej rodziny – też zmieniam kolory wtapiając się w tło - powiedziała pochylając głowę w stronę odbiornika. No dobrze - dodała pieszczotliwie - to ty tutaj siedź i czuwaj, a ja idę pod prysznic. Jaszczurka, jakby w odpowiedzi, podniosła powoli i majestatycznie palce zrośnięte w rodzaj szczypiec - idź, ja tu będę mieć oko na wszystko. Kiedy kobieta zatrzasnęła drzwi łazienki, jak na komendę, zapaliły się małe, czerwone światła ukrytych w pokoju kamer.
-----------------------
Drodzy Czytelnicy, przed Wami jeszcze pięć fragmentów opowiadania, które będę publikować codziennie o godzinie 22.00. W ostatnim, piątkowym zatrzymam akcję w momencie zwrotnym, gdyż to, co stanie się dalej, napiszę w odpowiedzi na Wasze późniejsze propozycje. Do zobaczenia jutro.