CIENIOKRADY
CZĘŚĆ TRZECIA
Photo "Lady M." by Ewa Dudkiewicz, Vienna 2015 (is reconstructed in 2017) |
Pan M.
Obserwował
ich z bezpiecznej odległości. Czytał z ruchów warg, delektował się widocznym
napięciem i czekał. Był pewien, że ten biedak właśnie przeżywa nagłe
porzucenie, wręcz słyszał niedbale rzucone słowa żony "byłeś słodki i gorący, ale już cię nie chcę.
Jesteś passé. Spieprzaj głupi byczku, poszukam sobie nowego, ognistego rumaka".
Naiwniak wierzył, że ją rozgryzł, zdominował i otumanił, a to ona owinęła go
sobie wokół palca. Kolejna zabawka w kolekcji kapryśnej kobiety, w której Pan
M. zakochał się dawno temu za piękne, niewinne oczy, i tej samej, która
systematycznie i bez emocji uczyła go pokory, smaku słonych łez i samotności. I
nienawiści, uczucia arktycznego chłodu w upalny dzień. Za ostatnie był jej
wdzięczny, za wszystko inne, pragnął ją zniszczyć. Porzucił rozmyślania, gdy
dostrzegł, że opuszczony instruktor jogi wstał od stolika i rozmawiając przez
telefon skierował się ku wyjściu. Pan M. odczekał chwilę i ruszył jego śladem.
Sklepowe
witryny, łowcy okazji, hostessy i stoiska pośrodku korytarzy ułatwiały
wtopienie się w wielobarwne tło, jednak wszechobecne kamery rejestrowały ruch
każdego klienta, zarówno tego, który przyszedł kupować, jak i kraść czy
zabijać. Pan M. klucząc za swoją ofiarą coraz bardziej uświadamiał sobie, że
jego pierwszy, oparty na wściekłości i zawiści plan pozbycia się kochanka żony
jest nierealny. Po pierwsze, zdradził się poszukując strychniny, i nikt nie
uwierzy, że chciał samodzielnie wytępić szczury. Wreszcie, gdy zdobył truciznę,
spacer po centrum handlowym pośród setek kamer to tylko niepotrzebne ryzyko
potencjalnego zdemaskowania. Przecież, jeśli nawet znajdzie się sam na sam z
tym pieprzonym instruktorem w męskiej toalecie i wbije mu w szyję strzykawkę, to
ten w panice może odskoczyć, uderzyć go, igła się złamie, a do tego wejdzie
porządkowy z zamiarem przetarcia podłogi i wszystko szlag trafi! To nie ma
sensu... po co narażać się, kiedy żona już zostawiła joggina i do niego nie
wróci? Powinien jeszcze raz to wszystko przemyśleć, przeanalizować każde za i
przeciw choć wpierw, potrzebował powietrza, musiał wyjść na zewnątrz nim
zemdleje i odnajdą go z podwyższonym ciśnieniem i trucizną w kieszeniach spodni.
Na
dworze nadal panował upał, który nie pozwalał swobodnie oddychać i zamieniał
ubrania w mokre od potu, śmierdzące płachty materiału. Pan M. stał bezradny i
samotny pośród tłumów omijających go w równym marszu donikąd. Co teraz? Ma
wrócić do domu, do niej, do kłamstw i gry pozorów? A może inaczej wykorzystać
zawartość strzykawki? Zamknął oczy i zobaczył siebie wchodzącego do
przestronnej łazienki wyłożonej białym, włoskim marmurem Carrara (tak, tym,
który kosztował go bajeczną sumę ubiegłej wiosny). Na wprost dwumetrowa ściana
z wystającym grubym blatem, na którym dizajner kazał umieścić z prawej strony
jajowatą umywalkę. Pan M. chciał dwie mniejsze, ale jego zdanie nie liczyło się
w dopieszczaniu koncepcji. Ważne było to, co miał do powiedzenia pan stylista,
który na pewno dopieszczał również Panią M. Co za parszywy, bezczelny gnojek!
-
przepraszam, ma pan ognia?
Śmierdzący oddech pijaczka stojącego w
odległości nie większej niż dwadzieścia centymetrów podziałał, niczym wojskowy
alarm przeciwlotniczy. Myśli pierzchły i zakopały się głęboko pod powierzchnię
jaźni, a oczy Pana M. otworzyły się szeroko, zaś usta przybrały kształt
rozciągniętego, spłaszczonego banana, i wydobyło się z nich syczące
- ssspierdalajjj...
-
aleś pan nerwowy... idź się pan lecz, jak pana boli.
Lump
zaskoczony nagłym słownym atakiem, zrobił krok do tyłu, po czym mamrocząc coś
do siebie, odwrócił się i ruszył przed siebie wyszukując wzrokiem innych
chętnych poczęstować go ogniem, a przy okazji i papierosem. Podreptał
kilkanaście metrów dalej i z bezpiecznej odległości obejrzał się przez ramię zaciekawiony,
czy dziwny, siwowłosy wariat jeszcze warczy i syczy. Zawiedziony, zobaczył
tylko codzienność, drzwi wejściowe do galerii handlowej, a przed nimi wycieczkę
przedszkolaków maszerujących nierównym krokiem pomiędzy dwoma tłustymi
opiekunkami, przebiegającego biznesmena albo prawnika (trudno ich odróżnić),
turystkę z niezbyt dużym plecakiem marki Nike i smartfonem w lewej ręce. Wariat
zniknął, rozpłynął się w upalnym żarze, jakby był diabłem, którego czas na
ziemi dobiegł końca i musiał zstąpić do czeluści piekieł.
---------------------------
"Cieniokrady" - tekst stanowi część opowiadania "Noc w Motelu InCube". Jeżeli chcesz wrócić do początku historii zacznij od postu Night in the InCube Motel /part I/ z 18.grudnia 2016 roku.
Całość to literacki eksperyment, gdyż kolejne fragmenty piszę inspirując się pomysłami Czytelników "co mogłoby wydarzyć się dalej?". Masz ochotę przyłączyć się do zabawy? Napisz komentarz lub maila na adres e.dudkiewicz@gmail.com
---------------------------
"Cieniokrady" - tekst stanowi część opowiadania "Noc w Motelu InCube". Jeżeli chcesz wrócić do początku historii zacznij od postu Night in the InCube Motel /part I/ z 18.grudnia 2016 roku.
Całość to literacki eksperyment, gdyż kolejne fragmenty piszę inspirując się pomysłami Czytelników "co mogłoby wydarzyć się dalej?". Masz ochotę przyłączyć się do zabawy? Napisz komentarz lub maila na adres e.dudkiewicz@gmail.com