Całkowicie odmiennie rzecz się ma z "tematem" - tutaj nic nie było pewne, a wręcz przeciwnie!
Po powrocie do domu i odczekaniu kilku dni, aby nabrać właściwego dystansu - wywołałam zdjęcia publikowane na blogu, dla ich oceny i analizy. Moje motto brzmi - tam, gdzie kończą się słowa, zaczyna się obraz - dlatego fotografie stanowiły dopełnienie tekstów, jednakże częściej to właśnie do zdjęć wymyślałam historyjki. Nadal nie potrafię odpowiedzieć, co jest dla mnie ważniejsze, wiem natomiast, w jakim kierunku chcę podążać, i że muszą tam spotykać się obraz ze słowem. To jedna z odpowiedzi, którą dała mi podróż, jednakże pytań było o wiele więcej...
Wpierw wymyśliłam tytuł POLAND in NOIR i kierując się instynktem, wydobywałam to, co narcystyczne, obsesyjne, impulsywne, aby tworzyć własną retrospekcję rzeczywistości. Miałam więc do dyspozycji tylko myśl przewodnią, otwarty umysł i zmysł migawki. Czego się obawiałam? Głównie kryzysu twórczego, on zawsze przychodzi i należy się z tym pogodzić, przeczekać i znów frunąć na fali natchnienia. O dziwo! Przez 14 dni nie zaznałam utraty weny (i to zarówno w pisaniu, jak i w fotografowaniu). Miałam lepsze i gorsze dni, jednakże intensywność i duża dawka bodźców, którą sobie zaserwowałam, chyba była najlepszym remedium na stany "zawieszenia".
Istotnym jest, aby uświadomić sobie, jaki posiadamy typ osobowości i charakteru i tak dawkować wrażenia, by cały czas pozostawać emocjonalnie wrażliwym i pobudzonym. Dla mnie, najtrudniejszym okresem były dwa deszczowe dni nad jeziorem Wigry, kiedy całodzienna ulewa utrudniała wykonywanie zdjęć bez ryzyka zniszczenia sprzętu, a na dodatek męczyła mnie samotność przy tak melancholijnej i depresyjnej aurze. Dla introwertyka może byłby to raj, dla mnie - istne piekło. Kiedy ruszyłam dalej, czułam się, jakbym odzyskała wolność. Tam też wykonałam zdjęcie pt. CIEŃ /SHADOW/, którego tytuł najlepiej odzwierciedlał mój stan psychiczny. Fotografia przedstawia odbicie mojej sylwetki (ciemna, zakapturzona postać po lewej stronie trzymająca w ręku mapę - to ten jasny prostokąt u dołu) w szybie opartej o płot, za którym dominowała bujna roślinność. W odbiciu dostrzeżecie również elementy budynku, to hotel, w którym nocowałam. Tak więc, nie ma zmarnowanych sytuacji!
Photo SHADOW by Ewa Dudkiewicz, Poland (Wigry) 2015 |