Photo The World of beautiful Horror by Ewa Dudkiewicz, Germany (Bad Pyrmont) 2015 |
Jego życie było podróżą. Mijające dni uciekały niczym obrazy domów, ogrodów i ludzi oglądanych zza okna pędzącego pociągu. Gruba szyba chroniła go przed burzami, spiekotą i trzeszczącym mrozem. Czasami, zmęczony bezczynnością podpatrywacza, szukał szczelin w konstrukcji maszyny łapiąc łapczywie przeciskające się ulotne drobiny powietrza. Potajemnie, wstydząc się swojej słabości, smakował tego, co przynosił wiatr, po czym bezszelestnie wracał na swoje miejsce w przedziale dla wybranych.
Tego dnia chmury przyniosły deszcz. Wcześnie rano niebo przybrało barwę granatowego aksamitu i zaczęło wylewać z siebie hektolitry wody. Lokomotywa dzielnie przecinała niekończącą się ścianę nawałnicy nie zwalniając i ani na chwilę nie pozwalając sobie na najmniejszy przejaw słabości. Jej brawura rozgniewała Matkę Naturę i ta postanowiła ukarać nieposłuszną konstrukcję na elektrycznej smyczy, ciskając w nią błyskawicami, a grzmotami ogłaszając, że zbliża się ostateczny pogrom.
Podróżnik odłożył gazetę na wolne miejsce obok i powoli odwrócił głowę w stronę okna obolałego od chłoszczących go strug deszczu. Podniósł prawą rękę i upewniwszy się, że nikt nie patrzy, dotknął zimnej szyby rozgrzanymi czubkami palców. Poczuł dreszcz, który zawładnął jego ciałem. Zamknął oczy delektując się chwilą. Słyszał tylko rytmiczny stukot jadącego pociągu i deszczu uderzającego o szyby. Z rozmysłem wziął głęboki wdech powietrza zatrzymując go w sobie i wtedy to się stało.
Pękło niebo nad sunącą po torach lokomotywą ciągnącą wagony pełne wędrowców - podglądaczy. Na torach wyrosły przeszkody z połamanych drzew, rzucanych niczym truchła przed najeżdżający pociąg. Maszynista zaczął hamować, a wszystko wewnątrz straciło kontrolę i przyczepność. Pisk unieruchomionych, metalowych kół zagłuszał ludzkie krzyki, odgłosy spadających walizek i brzęk tłuczonego szkła i talerzy dochodzący z wagonu jadalnego. Pociąg w końcu stanął, ale nic już nie było takie samo.
Podróżnik ocknął się pod pierzyną z ubrań i szkła. Leżał z twarzą skierowaną ku podłodze. Policzkiem dotykał mokrej od wody i krwi wykładziny, której zapach odpychał go i motywował, by się podnieść. Czuł ból w klatce piersiowej, coś ściskało go i nie chciało puścić. Paniczny lęk czy zawał serca? A może jedno i drugie? Niespiesznie poruszył palcami rąk i podpierając się nad przedramionach uklęknął. Ból nie mijał, a nawet rozlewał się po całym ciele. Ukrył twarz w poranionych dłoniach próbując wyrównać oddech. Poczuł zawrót głowy. Jeden, drugi, trzeci. Jest dobrze, uspokój się - powtarzał na głos niczym mantrę, ale nie docierał do niego żaden głos, tylko metaliczny, natarczywy dźwięk, pisk przechodzący w szum. Odciągnął ręce od twarzy i opierając się na fotelu, pomimo dygotu nóg i obawy, że nie udźwigną ciężaru jego ciała, zacisnął zęby mozolnie podnosząc się z klęczek. Wstał, ale nie chciał oglądać tego, co dzieje się w środku. Szyba, która chroniła go przed światem rozprysła się na milion kawałków, czuł te, które wbiły się w jego skórę. Teraz sam stał się oknem na świat i zapragnął doświadczyć wszystkiego, co jest i żyje po drugiej stronie. Wyjrzał na zewnątrz i ujrzał bajkową scenerię, która szeptała chodź do nas... chodź do nas... chodź szybko... Oszołomiony widokiem, nie bacząc na wystające kawałki szkła i metalu przedzierał się do drzwi brodząc w tłumie panikujących pasażerów. Kogoś popchnął, ktoś na niego krzyknął, przez chwilę zachwiał się musząc szybko ratować się przed upadkiem, ale w końcu dotarł do wyjścia i nie patrząc za siebie, wyskoczył z wagonu.
Pociąg stał na moście. Most był solidny i potężny, pod nim zaś płynęła woda obmywając stalową konstrukcję. Woda była zimna i niespokojna. Delikatnie falowała przy brzegu. Brzeg był gdzieniegdzie porośnięty roślinnością, w innych miejscach zaś obłożony głazami. Nad głazami dumnie prężył się mostek łączący parkową alejkę z białą altaną. Altana pięknie prezentowała się na tle smukłych drzew, za którymi unoszące się mgły wymalowały baśniowy krajobraz. Nadlatujący ptak trzepotem swych skrzydeł wybudził podróżnika ze snu... o Świecie pięknego horroru...
Podróżnik rozejrzał się dookoła. Jechał w pociągu, który mknął przed siebie w ścianie deszczu. Uśmiechnął się do swojego odbicia w oknie, bo zrozumiał, że zasnął ukołysany rytmicznym stukotem i czytaniem nudnawego artykułu w gazecie leżącej teraz na jego kolanach. Odprężony i spokojny, zapragnął dotknąć zimnej szyby rozgrzanymi czubkami palców...
---------------------
Zdjęcie nie było obrabiane w programie Photoshop.
I didn`t use Photoshop.